Klapki na oczach ma koń. Kiedy nie patrzy na boki, nic go nie zainteresuje i nie zdziwi, a zajmuje się tym do czego został przeznaczony. Ciągnie wóz.
Koń bez woźnicy też pociągnie wóz. Dalej robi swoje, tylko tak jakoś mniej w tym sensu. To nasze prokuratorstwo to taki koń jest. Zresztą cały ten nasz organ sprawiedliwości to już raczej ślepej Temidy nie przypomina, tylko tego konia z ograniczonym polem widzenia automatycznie i bezmyślnie wykonującego swoją pracę.
Woźnicy brak. I jest bardzo wygodne tym, którzy w bałaganie doskonale egzystują.
Afera Amber Gold to typowy przykład rezultatu pracy półślepego konia. Coś tam niby wykonano, ale jak się temu przyjrzeć to można powiedzieć, że ten koń to chyba pijany jest!?
Reprezentujący konia Prokurator Generalny próbuje wyciągać wnioski - nawet personalne - no ale.. woźnicy nadal brak. Koń musi mieć woźnicę niestety.
Jak widać sprawa uniezaleznienia konia od woźnicy (oops! przepraszam: prokuratora generalnego od ministra sprawiedliwości) czka nam się głęboko. Od dawna, nawet w PO chodzą słuchy, że może warto by wrócić do dawnych podległości. Afera Amber Gold wskazuje, że jest to wskazane. Obecnie prokurator generalny nie musi się zbytnio wysilać przy wyjaśnianiu tego, co się w Amber Gold dzieje. A nawet jeśli są jakiejś nieścisłości w działaniu prokuratury, no to reszta prokuratur w kraju ma się dobrze - jak zapewnia Seremet.
Osobiście nie podzielam optymizmu Zbigniewa Ziobro (Solidarna Polska), który twierdzi, że "Polska jest dziś zieloną wyspą dla oszustów". Jest zieloną wyspą również dla innych: od uchylających się od alimentów po bandytów mordujących na najruchliwszych miejscach naszych miast (
np. Bydgoszcz). Wydaje mi się, że istnieje paląca potrzeba zmian systemowych, którą rozpocznie powołanie komisji śledczej ws. Amber Gold, a zakończy połączenie funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości.
